wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 6.

Ten dzień minął mi fatalnie. Wszystko waliło mi się na głowę. Musiałam ogarnąć cały dom. Tata pojechał w jakąś trasę z tym swoim zespołem i musiałam zająć się domem, Kaśką i przy okazji sobą. Ostatnio ciocia powiedziała mi, że jestem zaniedbana i muszę wziąć się w garść. Zdziwiłam się skąd ona wie o Bartku, no ale.... Jak ja mogłam się dziwić. Tata jej powiedział. Kocham go najbardziej na świecie, ale denerwuje mnie to, że o wszystkim mówi ciotce. Rozumiem, że nie mamy matki, ale nie musi przecież o WSZYSTKICH kłopotach jej mówić. Zauważyła, że Kaśke też to denerwuje. Zawsze się we wszystkim zgadzamy, ale z tym to już szczególnie.
- Kaśkaaaa !! Schodź na dół !! Śniadanie już zrobiłam ! - krzyknęłam.
Zeszła na dół w piżamie. Byłam zdziwiona, bo zawsze schodziła już ubrana, a dziś nawet bez humoru i wgl. Domyślałam się, że powodem była rocznica śmierci mamy. Zawsze ten dzień jest dla nas wszystkich straszny, a w tym roku szczególnie. Nie ma z nami taty. Tak jakbyśmy nie miały rodziców, bo żadnego z nich nie ma przy nas. Dzwonili rodzice taty, że przyjadą, ale dla mnie nie było to to samo. Nigdy nikt nie zastąpi mi mamy, a szczególnie taty. Jest dla mnie tak bliski, że traktuję go jak najlepszego przyjaciela. Mało dziewczyn tak robi, ale ja mówię mu o wszystkim i on mi też. Niektórzy uważają, że to dziwnie że tak mu mówię, ale dla mnie to norma i nie przejmuję się zdaniem innych. Dziadek zawsze mi powtarzał :' Musisz sama sobie wyrobić zdanie na temat innych i nie pozwalać aby oni mieli o tobie złe zdanie, a jeśli takie mają to już ich problem. Nigdy nie możesz się tym przejmować.' Te słowa zostały mi w pamięci i nigdy nie wyjdą.
- Madzia? Mogę się ciebie coś spytać ? -zapytała Kasia jedząc kanapkę.
- No pewnie ! Wal .
- No bo... Jak to było z tym wypadkiem mamy ? Nigdy nie chcecie mi o tym mówić. Ja już jestem duża i wszystko zrozumiem. Proszę powiedz mi ..
- Ehhh... No dobrze....  To był dzień jak co dzień. Jechałyśmy wtedy do szkoły.  Miałam tyle lat co ty. Śpiewałyśmy w samochodzie wgl rozmawiałyśmy o wszystkim. Nagle zza zakrętu wyjechał ogromny, rozpędzony tir. To było straszne. Mama próbowała jakoś hamować. Skręciła szybko, żeby w niego nie walną, ale to nie pomogło. Zahaczyłyśmy tyłem auta i było dachowanie. Mama wyszła z auta i wyciągnęła mnie. Jacyś przechodnie zadzwonili po pogotowie. Mama po wyciągnięciu mnie straciła przytomność . Zaczęłam krzyczeć i wołać pomoc. Reanimowali ją , ale to nie pomogło. Ten widok był straszny. Wszędzie krew, straże jeżdżące w tę i z powrotem, policja i ci ludzie patrzący na mnie z politowaniem. W szpitalu okazało się, że mama zmarła. Miała krwiaka, który pękną w szpitalu. Oboje z tatą bylismy załamani. Zostaliśmy sami. A ty byłaś do tego taka mała... Tata bał się, miał chwile słabości. Chciał się poddać, ale  widział nas i nie chciał odbierać nam jeszcze jednego rodzica. - mówiłam to wszytko przez łzy. - Chodź mała! Przytulmy się ...
Kasia podbiegła do mnie i rozpłakała się. Nie mogłam znieść tego widoku. To było jeszcze straszniejsze niż ten wypadek.
- Malutka, musimy się zbierać do szkoły.
- Nie, proszę nie chodźmy. Nie chcę być dziś w szkole. Przyjadą dziadkowie, chcę się z nimi zobaczyć i nacieszyć. Prooooszę, Maaaadziaaaa !
Chwilę się zastanawiałam i stwierdziałm, że to dobry pomysł. Tez nie chciałam być dzisiaj sama, a w szczególności w szkole.
- Dobrze. - powiedziałam i przytuliłam ją.
Koło 12 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, gdyż myślałam, że to dziadkowie. Nie myliłam się.
Otworzyłam drzwi a tam....
- Dzień dobry kochanie !
- Yyyyy ?? Kim państwo są ? - spytałam zszokowana.
- Nie poznajesz nas ? Jesteśmy twoimi dziadkami, ze strony mamy.
Boże ! To było dla mnie jak jakiś cud. Nigdy nie myślałam, że oni się u nas zjawią, jeszcze w tym dniu. Nie ukrywam że byłam zaskoczona i nawet ich nie poznałam. Strasznie się zmienili.
- Babcia, dziadek ! Strasznie mi was brakowało ! - powiedziałam i rzuciłam się im na szyję.
-Tak dawno cię nie widzieliśmy... Kochana.... A Kasieńka gdzie ? Pewnie w szkole ? - spytała babcia.
- Nie, dzisiaj nie poszłyśmy. Wchodźcie do środka, a ja ją zawołam.
Nie mogłam dalej w to uwierzyć. Taka niespodzianka. A Kaśka jakby wiedziałą o tym, że przyjadą. Bałam się tylko o to jak zareagują drudzy dziadkowie. Oni zbytnio nie lubili się. Byli jedni z drugimi wrogami.
Kasia tak jak ja rzuciła się im na szyję. Była szczęśliwa. Ja tylko stałam oparta o framugę drzwi i obserwowałam wszytko z uśmiechem na twarzy.
Znowu dzwonek do drzwi. Teraz byłam już pewna że to dziadkowe. Tak to byli oni. Przywitałam się z nimi i zaprosiłam do środka. Stanęli jak wryci. 
- Baśka ?! Staszek  ?! Co wy tu robicie ?! - spytał dziadek zdziwiony. - Magda, czemu nam nie powiedziałaś że przyjeżdzają.
Nie zdążyłam nic powiedzieć , bo babcia zaczęła mnię bronić.
- Sama o tym nie wiedziała. Chcieliśmy zrobić im niespodziankę i chyba się udało. A właśnie, a gdzie jest Jan?
- Tata jest w pracy, pojechał w trasę ze swoim zespołem. - powiedziała Kasia, siadając dziadkowi Staszkowi na kolanach.
- No tak. Jak zawsze zapracowany. - powiedziała babcia Ania.
- Niestety. Przecież musi z czegoś utrzymać rodzinę. - powiedział dziadek Zdzisiek.
Postanowiłam zrobić im kawę, ikroiłam ciasto i usiadłam przy stole. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale najbardziej związanych z nami. Ze mną i Kasią. To ciekawiło ich najbardziej. Po jakiejś godzinie rozmowy postanowiliśmy pójść na cmentarz, aby zapalić znicze.Mieliśmy ich mnóstwo. Będąc tam, popłakałam się. Znowu przypomniałam sobie o wszystkim. To było dla mnie bardzo trudne. Gdy wróciliśmy do domu znowu zaczęliśmy rozmawiać, ale tym razem już na bardziej luźne tematy.  Koło 16 zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo sie nie spodziewaliśmy. Tata miał wracać dopiero jutro, więc musiał to być ktoś z rodziny. Otworzyłam drzwi a tam......





Jak myślicie kto to ? ; ) Piszcie w komentarzach odpowiedzi :D
Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz