Usiadłam na ławce przed jakimś sklepem i schowałam twarz w ręce. Było mi tak cholernie głupio, a jednocześnie byłam na niego tak okropnie zła. Mogłabym z tej złości nawet kogoś zabić. Siedzieli razem przy tym stoliku i sobie słodzili. Umówił się ze mną ale poszedł z nią. To było nie fair. Chciał tylko się pobawić moimi uczuciami. Udało mu się. Teraz już nawet się do niego nie odezwę. Będę traktowała go jak powietrze.
- Hej - usłyszałam jakiś głos.
Podniosłam twarz do góry. To był Bartek. Skąd on wiedział że ja tu jestem ? Zuza. Pewnie ona mu wszystko powiedziała.
- Skąd wiedziałeś, ze tutaj jestem ? - spytałam.
- Widziałem cię. Ale przyszedłem tutaj, żeby ci wszystko wytłumaczyć. Pewnie myślisz że ja z tą dziewczyną chodzę ? Ale tak nie jest. Ja tylko.... jakby ci to powiedzieć. To jest tylko koleżanka, ale ona myśli że to coś więcej. Tak nie jest, ja ją traktuje jak zwykła koleżankę nikogo więcej.
- Ale po co ty mi się tłumaczysz ? Nawet się nie znamy.- spytałam, patrząc w jego czarujące oczy.
- Chcę, żebyś o tym wiedziała. Ale może się poznamy - powiedział chytrze się uśmiechając.
- Nie myśl sobie za dużo. Ale możemy się zapoznać.
- Może chodźmy do kawiarni, Jola, znaczy no ta dziewczyna już poszła.
Uśmiechnęłam się na znak że się zgadzam. Bartek cały czas na mnie patrzył. Czułam jego wzrok na sonie, to było peszące, więc czułam się niezręcznie. Usiedliśmy przy stoliku. Bartek usmiechał się do mnie, a ja do niego. Siedzieliśmy tak przez chwil e w ciszy. Dla mnie była ona niezręczna, ale dla Bartka wręcz przeciwnie.
- Może coś zamówimy, bo ta kelnerka się dziwnie na nas patrzy. Może lod... - powiedziałam i zaczęłam się śmiać
- Hahahahahahaha :D Ja zamówię sok. - powiedział uśmiechnięty Bartek.
- Ja chyba też.
Zrobiło mi się głupio. Bo gdzie przy chłopaku tak gadać. Wgl jakoś się tak zapomniałam.
Miło nam się rozmawiało. Dowiedziałam się, że Bartek gra na gitarze elektrycznej. Jego rodzice są lekarzami, więc jak się domyślam mało czasu z nim spędzają.
- A twoi rodzice kim są ? - spytał.
- Tata jest managerem takiego małego zespołu.
- A mama ?
Nic nie odpowiedziałam, spuściłam tylko głowę.
- Jejku, przepraszam jeśli nie chcesz to nie mów. Chyba złe pytanie zadałem. - powiedział zakłopotany Bartek.
- Ona zmarła. Zginęła w wypadku samochodowym, ale nie chcę o tym rozmawiać. To dla mnie trudny temat.
- Rozumiem. I przepraszam, że zadałem to pytanie.
- Nie no spoko, przecież nie wiedziałeś : )
Rozmawialiśmy jeszcze jakieś pół godziny i postanowiliśmy, ze na dziś już skończymy to gawędzenie i spotkamy się jeszcze innym razem. Umówiliśmy się na następny dzień o 15. Będzie to piątek więc i ja i Bartek będziemy mieć luz od nauki. W domu tata spytał mnie :
- A ty kochanie co tak późno wracasz ?
- Byłam jeszcze u Zuzy . - zaczęłam brnąć.
- Taaak ? U Zuzyy ? To dziwne, że jak do niej zadzwoniłem to nie było cię z nią. - powiedziałm tata uśmiechając się.
- Oj taaatoo !
- Powiesz kto to ?
- No taki Bartek, ale między nami nic nie ma. Poznaliśmy się kiedyś na korytarzu i tyle. To tylko kolega. Na razie to nawet nic o sobie nie wiemy.
- Dobrze, dobrze. Ale mam nadzieje, że go niedługo poznam.
- Ehhh, tato, tato.
- No co ? Ciekawy jestem. - powiedziła ściągając fartuch. - A teraz chodź na kolację. Odgrzałem ci kurczaka.
Uśmiechnęłam sie i przytuliłam go. Był dla mmnie jedyną bliską osobą oprócz Kasi i Zuzy. Musiał być jednocześnie matką i ojcem. Wiem,. że jest to dla niego trudne. Staram się mu pomagać jak tylko mogę. Mam nadzieję, że wychodzi mi to jak najlepiej. Żałuję tylko tego, że dziadkowie ze strony mamy się do nas nie odzywają. Sadzą, że ten wypadek to była wina taty. Nie dociera do nich to, że tam jechał tir i to on wjechał na nas. Ale oni tak wiedzą swoje. Nie odzywają się do nas. Nawet już przestałyśmy z Ksią wysyłać do nich życzenia na Dzień Babci i Dziadka. Trudno, takie już to życie jest. Nie zawsze jest idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz