niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 7 .

... tata ! Byłam zaskoczona i stanęłam przed drzwiami jak wryta, ale potem rzuciłam się mu na szyję. Cieszyłam się że przyjechał w tak ważnym dla nas dniu. Wtuliłam się do niego zaczęłam płakać. Z radości, że mam go.
- Tatku ! - krzyknęła Kasia i także wtuliła się w niego. - Tak się cieszże, że z nami jesteś .
- Ja też. - powiedział i zaczął płakać.
Staliśmy tak przytuleni przez chwilę, a potem weszliśmy do salonu. Tata w ogóle nie zdziwił się, że przyjechali rodzice mamy. Okazało się, że to on ich zaprosił. Byłam szczęśliwa, że mam taką wspaniałą rodzinę.

                                                       NASTĘPNY DZIEŃ.
Była to sobota. Postanowiłysmy pojechać z Zuzką na rowery, była wspaniała pogoda. Słońce świeciło od samego rana. Było chyba ze 30 stopni jak nie więcej. Pojechałyśmy około 17.
- Pojedźmy tam nad staw, gdzie zawsze kaczki karmiłyśmy ! - nalegała Zuzka.
- No, ale miałyśmy jechać za miasto.
- Prooosze ! Potem tam pojedziemy, ale najpierw nad staw.
- Dobra, dobra. Jedźmy ! - krzyknęłam i zaczęłam ścigać się z Zuzką.
Wjechałam na chodnik i zaczęłam jechać jak szalona. Ludzie uciekali z chodnika, bo bali się, że na nich wjadę. Zresztą ja też się bałam :D W pewnym momencie, chciałam zjechać z chodnika i spałam z roweru. Nieszczęśliwie koło zsunęło mi się z krawężnika i wyryłam . Na szczęści obdarłam tylko kolano. Zuzka jak zawsze zaczęła się ze mnie śmiać , a dopiero potem pomogła mi wstać. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatki, a my tak zawsze.  Byłyśmy już jakieś 50 metrów od stawu, gdy Zuzka krzyknęła :
- Kto pierwszy przy tej ławce - wskazała palcem.
- Okay !
Byłam pierwsza ! Zuza po drodze zaliczyła glebę. Ale szybko się wyzbierała i gdyby nie to, to była by pierwsza.
- Masz chleb ? - zapytałam.
- Mam ! - krzyknęła, wyciągając go z torebki.
- Skąd wiedziałaś, że tu pojedziemy? - spytałam zdziwiona.
- To było pewne, że się zgodzisz. Za dobrze cię znam . - przytuliła mnie.
- Ha. Ha. Ha.
- Chodź nakarmić te kaczki. Patrz jakie głoodne .- powiedziała smutnym głosem.
- Idę, idę.
Karmiłyśmy je tak z 20 minut i postanowiłyśmy jechać dalej. Daleka droga była przed nami, ale jednym z powodów tej wycieczki było to, że chcemy schudnąć. Zaproponowałam, że pojedziemy skrótami. Bałam się jechać drogą główną, bop tam zawsze jest duży ruch, a po za tym przejeżdżały byśmy koło TEGO miejsca. Źle mi się kojarzącego.
- Skręćmy teraz w lewo . Tam mieszka Gośka, może ją odwiedzimy. - powiedziałam.
- Oooo dobry pomysł ! - zgodziła się Zuza. - A wiesz gdzie dokładnie ?
- Mniej więcej. Ale zadzwonie do niej, żeby wyszła na pole.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam. Okazało się, że pojechała do cioci i nie ma jej w domu. Pojechałyśmy dalej.
- Maaagdaaa !! Ratuuuj !
- Co się stało ? - zahamowałam .
- Koło mi się psuje ! Nie ma powietrza w ogóle.
- Osz cholera ! Jak wrócimy ? Przecież do domu to jakieś 5 km.
- Ej ! A przecież na następnej ulicy mieszka Adam. On nam pomoże. - powiedziała szczęsliwa Zuza.
Adam to nasz przyjaciel z gimnazjum. Przyjaźnimy się z nim od podstawówki. Niestety poszliśmy do innych liceów i utrzymujemy słabszy kontakt.
- Napisze do niego, żeby wyszedł przed nas.
' Hej ! Mam pytanko. Wyszedł byś przed nas ? Jesteśmy niedaleko twojego domu i mamy mały prblem. Zepsuło się nam koło w rowerze.'

' Hej ! Przepraszam, ale nie dam rady. Jestem teraz jakieś 20 km od domu. Bardzo Was przepraszam :( '  - odpisał.


- No to dupa zbita ! Nie przyjdzie, bo nie ma go w domu.
- Jak my się wrócimy ? Będę musiała nieść ten rower do domu.
- Pomogę ci. - powiedziałam.
Jechałyśmy po mału w stronę powrotną. Drogą minęły nas koleżanki z gimnazjum. Zośka i jej paczka. Takie szkolne 'diwy'. Nigdy ich nie lubiła. W podstawówce były do zniesienia, ale w gimnazjum to już przeginały.
- Heej ! - krzyknęła Zośka. -  Co tu robicie ?
- Hej . Jeździmy, a wy?
- Przyszłyśmy do Adama. Dasz mi rower ? Podjadę do niego, do domu.
- Sorry, ale nie. My musimy już wracać.
Adam, pewnie zrobił sobie z nich jaja i powiedział, żeby przyszły do niego. Szłyśmy kawałek, patrzę do tyłu, a tam Adamek na skuterku rozmawia sobie z tymi paniusiami. Myślałam, że mnie krew zaleje ! Jak on mógł coś takiego zrobi ?!
- Magda, pomożesz założyć tą opone ? Bo spadła.
- Pewnie...
Założyłam ją, a ręce miałam brudne jakbym się węglem ubrudziła. Postanowiłam u myć je w rzece, akurat wtedy podjechał do nas Adam. Nie zostałam tam, tylko poszłam je umyć.
- Czemu uciekasz? - zapytał.
- Czemu ?! Jeszcze się pytasz ! Jesteś dupkiem ! Mówiłeś, że nie ma cię w domu, że 20 km od domu jesteś. A do nich to w parę minut dojechałeś ! Nie odzywaj się do nas ! - Krzyczała Zuza.
On popatrzył tylko na nas i pojechał do Zośki.
- Dupek ! Straszny mi kolega ! Nie będę się już do niego odzywać nigdy ! Niech spada ! - krzyczałam.
- Magda, chodź . Pójdziemy już do domu. Już 19, musimy przed nocą wrócić. - mówiła Zuzia.
Poszłam zła w kierunku domu, zresztą Zuza też. Nie okazywała tego, ale za dobrze ją znałąm, żebym tego nie zauważyła. Wróciłyśmy do domu około 21, zmordowane i wykończone.




Przepraszam Was, że tak długo nie dodawałam kolejnego rozdziału, ale nie miałam czasu i weny. Aż tu nagle taka sytuacja. Ta sytuacja przytrafiła się mnie i moim koleżankom. Nie dosłownie taka sama, ale mniej więcej. Proszę Was komentujcie. Nie musicie mieć kont, można z anonima.

Pozdrawiam ! :*

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 6.

Ten dzień minął mi fatalnie. Wszystko waliło mi się na głowę. Musiałam ogarnąć cały dom. Tata pojechał w jakąś trasę z tym swoim zespołem i musiałam zająć się domem, Kaśką i przy okazji sobą. Ostatnio ciocia powiedziała mi, że jestem zaniedbana i muszę wziąć się w garść. Zdziwiłam się skąd ona wie o Bartku, no ale.... Jak ja mogłam się dziwić. Tata jej powiedział. Kocham go najbardziej na świecie, ale denerwuje mnie to, że o wszystkim mówi ciotce. Rozumiem, że nie mamy matki, ale nie musi przecież o WSZYSTKICH kłopotach jej mówić. Zauważyła, że Kaśke też to denerwuje. Zawsze się we wszystkim zgadzamy, ale z tym to już szczególnie.
- Kaśkaaaa !! Schodź na dół !! Śniadanie już zrobiłam ! - krzyknęłam.
Zeszła na dół w piżamie. Byłam zdziwiona, bo zawsze schodziła już ubrana, a dziś nawet bez humoru i wgl. Domyślałam się, że powodem była rocznica śmierci mamy. Zawsze ten dzień jest dla nas wszystkich straszny, a w tym roku szczególnie. Nie ma z nami taty. Tak jakbyśmy nie miały rodziców, bo żadnego z nich nie ma przy nas. Dzwonili rodzice taty, że przyjadą, ale dla mnie nie było to to samo. Nigdy nikt nie zastąpi mi mamy, a szczególnie taty. Jest dla mnie tak bliski, że traktuję go jak najlepszego przyjaciela. Mało dziewczyn tak robi, ale ja mówię mu o wszystkim i on mi też. Niektórzy uważają, że to dziwnie że tak mu mówię, ale dla mnie to norma i nie przejmuję się zdaniem innych. Dziadek zawsze mi powtarzał :' Musisz sama sobie wyrobić zdanie na temat innych i nie pozwalać aby oni mieli o tobie złe zdanie, a jeśli takie mają to już ich problem. Nigdy nie możesz się tym przejmować.' Te słowa zostały mi w pamięci i nigdy nie wyjdą.
- Madzia? Mogę się ciebie coś spytać ? -zapytała Kasia jedząc kanapkę.
- No pewnie ! Wal .
- No bo... Jak to było z tym wypadkiem mamy ? Nigdy nie chcecie mi o tym mówić. Ja już jestem duża i wszystko zrozumiem. Proszę powiedz mi ..
- Ehhh... No dobrze....  To był dzień jak co dzień. Jechałyśmy wtedy do szkoły.  Miałam tyle lat co ty. Śpiewałyśmy w samochodzie wgl rozmawiałyśmy o wszystkim. Nagle zza zakrętu wyjechał ogromny, rozpędzony tir. To było straszne. Mama próbowała jakoś hamować. Skręciła szybko, żeby w niego nie walną, ale to nie pomogło. Zahaczyłyśmy tyłem auta i było dachowanie. Mama wyszła z auta i wyciągnęła mnie. Jacyś przechodnie zadzwonili po pogotowie. Mama po wyciągnięciu mnie straciła przytomność . Zaczęłam krzyczeć i wołać pomoc. Reanimowali ją , ale to nie pomogło. Ten widok był straszny. Wszędzie krew, straże jeżdżące w tę i z powrotem, policja i ci ludzie patrzący na mnie z politowaniem. W szpitalu okazało się, że mama zmarła. Miała krwiaka, który pękną w szpitalu. Oboje z tatą bylismy załamani. Zostaliśmy sami. A ty byłaś do tego taka mała... Tata bał się, miał chwile słabości. Chciał się poddać, ale  widział nas i nie chciał odbierać nam jeszcze jednego rodzica. - mówiłam to wszytko przez łzy. - Chodź mała! Przytulmy się ...
Kasia podbiegła do mnie i rozpłakała się. Nie mogłam znieść tego widoku. To było jeszcze straszniejsze niż ten wypadek.
- Malutka, musimy się zbierać do szkoły.
- Nie, proszę nie chodźmy. Nie chcę być dziś w szkole. Przyjadą dziadkowie, chcę się z nimi zobaczyć i nacieszyć. Prooooszę, Maaaadziaaaa !
Chwilę się zastanawiałam i stwierdziałm, że to dobry pomysł. Tez nie chciałam być dzisiaj sama, a w szczególności w szkole.
- Dobrze. - powiedziałam i przytuliłam ją.
Koło 12 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, gdyż myślałam, że to dziadkowie. Nie myliłam się.
Otworzyłam drzwi a tam....
- Dzień dobry kochanie !
- Yyyyy ?? Kim państwo są ? - spytałam zszokowana.
- Nie poznajesz nas ? Jesteśmy twoimi dziadkami, ze strony mamy.
Boże ! To było dla mnie jak jakiś cud. Nigdy nie myślałam, że oni się u nas zjawią, jeszcze w tym dniu. Nie ukrywam że byłam zaskoczona i nawet ich nie poznałam. Strasznie się zmienili.
- Babcia, dziadek ! Strasznie mi was brakowało ! - powiedziałam i rzuciłam się im na szyję.
-Tak dawno cię nie widzieliśmy... Kochana.... A Kasieńka gdzie ? Pewnie w szkole ? - spytała babcia.
- Nie, dzisiaj nie poszłyśmy. Wchodźcie do środka, a ja ją zawołam.
Nie mogłam dalej w to uwierzyć. Taka niespodzianka. A Kaśka jakby wiedziałą o tym, że przyjadą. Bałam się tylko o to jak zareagują drudzy dziadkowie. Oni zbytnio nie lubili się. Byli jedni z drugimi wrogami.
Kasia tak jak ja rzuciła się im na szyję. Była szczęśliwa. Ja tylko stałam oparta o framugę drzwi i obserwowałam wszytko z uśmiechem na twarzy.
Znowu dzwonek do drzwi. Teraz byłam już pewna że to dziadkowe. Tak to byli oni. Przywitałam się z nimi i zaprosiłam do środka. Stanęli jak wryci. 
- Baśka ?! Staszek  ?! Co wy tu robicie ?! - spytał dziadek zdziwiony. - Magda, czemu nam nie powiedziałaś że przyjeżdzają.
Nie zdążyłam nic powiedzieć , bo babcia zaczęła mnię bronić.
- Sama o tym nie wiedziała. Chcieliśmy zrobić im niespodziankę i chyba się udało. A właśnie, a gdzie jest Jan?
- Tata jest w pracy, pojechał w trasę ze swoim zespołem. - powiedziała Kasia, siadając dziadkowi Staszkowi na kolanach.
- No tak. Jak zawsze zapracowany. - powiedziała babcia Ania.
- Niestety. Przecież musi z czegoś utrzymać rodzinę. - powiedział dziadek Zdzisiek.
Postanowiłam zrobić im kawę, ikroiłam ciasto i usiadłam przy stole. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale najbardziej związanych z nami. Ze mną i Kasią. To ciekawiło ich najbardziej. Po jakiejś godzinie rozmowy postanowiliśmy pójść na cmentarz, aby zapalić znicze.Mieliśmy ich mnóstwo. Będąc tam, popłakałam się. Znowu przypomniałam sobie o wszystkim. To było dla mnie bardzo trudne. Gdy wróciliśmy do domu znowu zaczęliśmy rozmawiać, ale tym razem już na bardziej luźne tematy.  Koło 16 zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo sie nie spodziewaliśmy. Tata miał wracać dopiero jutro, więc musiał to być ktoś z rodziny. Otworzyłam drzwi a tam......





Jak myślicie kto to ? ; ) Piszcie w komentarzach odpowiedzi :D
Pozdrawiam :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 5.

                                                           DZWONEK TELEFONU.
-Mmmm... Co to ? - powiedziałam rozespana.
Dzwoniła Zuza, żeby mnie obudzić. Jej to się chyba w nocy nudzi, bo o 1 dzwoni i pyta czy śpie. Według mnie to raczej robi pobudkę.
- Tak, śpię. Cześć ! - powiedziałam i dalej poszłam spać.
Rano spokojnie zjadłam śniadanie, umyłam się, pomogłam Kasi ubrać i sama coś wrzuciłam. Beżową sukienkę, jeansową kurtkę, botki, włosy pofalowane i torebka. Kasia ubrała żółte rurki, koszulę w kratkę, czarne trampki. Wyprostowałam jej włosy i wyglądała jak mała dama, a to wszystko dlatego, że chce zabłysnąć przed Krzyśkiem i pokazać mu co stracił. W sumie to robi dobrze, bo chłopaki powinni wiedzieć co tracą. 
Trzy pierwsze lekcje minęły spokojnie i właściwie to tak jak zawsze : D Na przerwie chciałyśmy zjeść z Zuzką drugie śniadanie. Sięgnęłam reką do torba, a tak nigdzie nie było kanapki. Wyciągnęłam wszystkie książki i nic.
- No świetnie ! - bąknęłam pod nosem.
- Co jest ? - spytała Zuza.
- Zapomniałam kanapki z domu.
- To nic ! Przecież stołówka jest : ) Chodź, musisz coś zjeść !
- Dobra, dobra. Tylko kasę wezmę .
Gdy weszłyśmy na salę, Zuza poszła zająć miejsce a ja stanęłam w kolejce. Niestety nie było niczego dobrego co ja lubię. Postanowiłam wziąć zwykłą drożdżówkę z serem.
- Co panience podać ? - zapytała pani obsługująca.
- Yyyy... Drożdżówkę z serem i sok pomarańczowy. - odpowiedziałam.
- Proszę ! Razem będzie 3,70 zł.
- Proszę. I dziękuję !
Poszłam do stolika. Siedziała przy nim Zuza i parę osób z naszej klasy. Patrycja, Ola, Zosia i Kuba z Frankiem.
- Łooo ! Ale będziesz miała wyżerkę ! - powiedział ironicznie Kuba.
- No pewnie ! Dla mnie to nawet za dużo, muszę dbać o linię.- odpowiedziałam.
- Yhyy.... Dobra, dobra. - szybko skończył.
Kuba nie lubi zbytnio rozmawiać z dziewczynami. Zwykle jak zaczyna juz rozmawiać to tylko dokucza albo mówi jakieś suchary. Rozmawialiśmy jakąś chwilę, a potem ktoś nade mną stanął.
- Hej ! Tu jest wolne miejsce ?
To był Bartek. Stał z tacką i szukał wolnego miejsca. Widziałam jak chodził już wcześniej po sali i szukał czegoś, ale myślałąm, że szuka tej swojej Blondi. Myliłam się.
- Tak, tak. Wolne. - powiedziała Patrycja.
- Hej, Magda.
- Hej, hej.
Usiada akurat koło mnie Myślę, że to wszystko, że nie ma miejsca to było zamierzone, ale trudno. Chciałam się jakoś od niego oddalić, ale głupio mi było tak się odsuwać.  Rozmawialiśmy chwilę.  Bartek cały czas patrzył na mnie, a mnie to peszyło. Taka już jestem, wstydzę się po prostu. Nie lubię przebywać w zbyt dużym towarzystwie, a już szczególnie z chłopakiem. A jak jest już ich kilku to totalna masakra. Zadzwonił dzwonek na lekcję, który był dla mnie zbawienie. Miałam wrażenie, że Bartek to wszystko widzi, że on mi się podoba i dlatego tak za mną chodzi. Ale to nie jest tak. Ostatnio rozmawiał z Zuzą. Okazało się, że są sąsiadami. Powiedział jej, że bardzo mnie lubi, ale między nami raczej nic nie będzie. Jestem dla niego zwykła koleżanką albo dziewczyną z młodszej klasy. Ja nie mam zamiaru się poddawać, przynajmniej na pewno nie na razie. Zawsze o wszystko walczę i nie poddam sie.
Po lekcjach poszłam z Zuzą do jej domu. Za nami szedł Bartek. Nie odwracał się, bo głupio by to wyglądało. Przy ogrodzeniu powiedział nam tylko 'Cześć' i poszedł. To było tylko tyle.
Zuza postanowiła, że poprawi mi humor i pójdziemy na lody. Nie miałam na nic ochoty. PO prostu byłam załamana. Byłam zła na Zuzę i Bartka. Na Zuzę dlatego, że powiedziała mi to, a na Bratka że nie powie mi to prosto w twarz tylko mówi mojej przyjaciółce. Z jednej strony to dobrze, że Zuzia powiedziała mi o tym. Wiem przynajmniej, że mogę mieć do niej zaufanie i mogę w każdej chwili na nią liczyć. Wiedziałam o tym już wcześniej, ale teraz to się potwierdziło. Dobrze jest mieć taką przyjaciółkę.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 4.

Usiadłam na ławce przed jakimś sklepem i schowałam twarz w ręce. Było mi tak cholernie głupio, a jednocześnie byłam na niego tak okropnie zła. Mogłabym z tej złości nawet kogoś zabić. Siedzieli razem przy tym stoliku i sobie słodzili. Umówił się ze mną ale poszedł z nią. To było nie fair. Chciał tylko się pobawić moimi uczuciami. Udało mu się. Teraz już nawet się do niego nie odezwę. Będę traktowała go jak powietrze.
- Hej - usłyszałam jakiś głos.
Podniosłam twarz do góry. To był Bartek. Skąd on wiedział że ja tu jestem ? Zuza. Pewnie ona mu wszystko powiedziała.
- Skąd wiedziałeś, ze tutaj jestem ? - spytałam.
- Widziałem cię. Ale przyszedłem tutaj, żeby ci wszystko wytłumaczyć. Pewnie myślisz że ja z tą dziewczyną chodzę ? Ale tak nie jest. Ja tylko.... jakby ci to powiedzieć. To jest tylko koleżanka, ale ona myśli że to coś więcej. Tak nie jest, ja ją traktuje jak zwykła koleżankę nikogo więcej.
- Ale po co ty mi się tłumaczysz ? Nawet się nie znamy.- spytałam, patrząc w jego czarujące oczy.
- Chcę, żebyś o tym wiedziała. Ale może się poznamy - powiedział chytrze  się uśmiechając.
- Nie myśl sobie za dużo. Ale możemy się zapoznać.
- Może chodźmy do kawiarni, Jola, znaczy no ta dziewczyna już poszła.
Uśmiechnęłam się na znak że się zgadzam. Bartek cały czas na mnie patrzył. Czułam jego wzrok na sonie, to było peszące, więc czułam się niezręcznie. Usiedliśmy przy stoliku. Bartek usmiechał się do mnie, a ja do niego. Siedzieliśmy tak przez chwil e w ciszy. Dla mnie była ona niezręczna, ale dla Bartka wręcz przeciwnie.
- Może coś zamówimy, bo ta kelnerka się dziwnie na nas patrzy. Może lod... - powiedziałam i zaczęłam się śmiać
- Hahahahahahaha :D Ja zamówię sok. - powiedział uśmiechnięty Bartek.
- Ja chyba też.
Zrobiło mi się głupio. Bo gdzie przy chłopaku tak gadać. Wgl jakoś się tak zapomniałam.
Miło nam się rozmawiało. Dowiedziałam się, że Bartek gra na gitarze elektrycznej. Jego rodzice są lekarzami, więc jak się domyślam mało czasu z nim spędzają.
- A twoi rodzice kim są ? - spytał.
- Tata jest managerem takiego małego zespołu.
- A mama ?
Nic nie odpowiedziałam, spuściłam tylko głowę.
- Jejku, przepraszam jeśli nie chcesz to nie mów. Chyba złe pytanie zadałem. - powiedział zakłopotany Bartek.
- Ona zmarła. Zginęła w wypadku samochodowym, ale nie chcę o tym rozmawiać. To dla mnie trudny temat.
- Rozumiem. I przepraszam, że zadałem to pytanie.
- Nie no spoko, przecież nie wiedziałeś : )
Rozmawialiśmy jeszcze jakieś pół godziny i postanowiliśmy, ze na dziś już skończymy to gawędzenie i spotkamy się jeszcze innym razem. Umówiliśmy się na następny dzień o 15. Będzie to piątek więc i ja i Bartek będziemy mieć luz od nauki. W domu tata spytał mnie :
- A ty kochanie co tak późno wracasz ?
- Byłam jeszcze u Zuzy . - zaczęłam brnąć.
- Taaak ? U Zuzyy ? To dziwne, że jak do niej zadzwoniłem to nie było cię z nią. - powiedziałm tata uśmiechając się.
- Oj taaatoo !
- Powiesz kto to ?
- No taki Bartek, ale między nami nic nie ma. Poznaliśmy się kiedyś na korytarzu i tyle. To tylko kolega. Na razie to nawet nic o sobie nie wiemy.
- Dobrze, dobrze. Ale mam nadzieje, że go niedługo poznam.
- Ehhh, tato, tato.
- No co ? Ciekawy jestem. - powiedziła ściągając fartuch. - A teraz chodź na kolację. Odgrzałem ci kurczaka.
Uśmiechnęłam sie i przytuliłam go. Był dla mmnie jedyną bliską osobą oprócz Kasi i Zuzy. Musiał być jednocześnie matką i ojcem. Wiem,. że jest to dla niego trudne. Staram się mu pomagać jak tylko mogę. Mam nadzieję, że wychodzi mi to jak najlepiej. Żałuję tylko tego, że dziadkowie ze strony mamy się do nas nie odzywają. Sadzą, że ten wypadek to była wina taty. Nie dociera do nich to, że tam jechał tir i to on wjechał na nas. Ale oni tak wiedzą swoje. Nie odzywają się do nas. Nawet już przestałyśmy z Ksią wysyłać do nich życzenia na Dzień Babci i Dziadka. Trudno, takie już to życie jest. Nie zawsze jest idealnie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 3.

Kolejny dzień, kolejne zmagania. Rano przebudziło mnie słońce, a dokładniej to jego promyki. Myślałam o Bartku, którego wczoraj poznałam na korytarzu. O jego pięknych oczach, ciemnych włosach lecz po chwili przypomniałam sobie JĄ . Ona psuła wszystkie moje marzenia związane z Bartkiem...  "Długonoga Blondi" -tak ją nazwałam. Przed lekcjami opowiedziałam o wszystkim Zuzie.
- No coś ty ?! Który to ?! - tak zareagowała.
- Jak go zobacze to ci pokaże. - odpowiedziałam.
- Spoko, spoko. Ale wow ! No proszę słonko, trzeci dzień w nowej szkole, a ty już sobie jakieś ciach wupatrzyłaś ! Nie ładnie, nie ładnie ! - mówiąc to dziwnie wymachiwała rękami. - Ale skoro masz takie dobre oko to mi też jakiegoś przystojniasia znajdź. Hmmm ?
- Zobaczymy, zobaczymy. Za bardzo się rozkręcasz.
- Hahahahaha ! - Zaczęła się śmiać. - A Kaśka zadowolona ze swojej 'stylistki' ? - pokazała na siebie.
- No pewnie ! Szczerze to i też byś pomogła się jakoś fajnie ubrać, bo chyba mi nie idzie.
- Nie idzie ?! No nie rozśmieszaj mnie ! Masz super styl! Też bym chciała tak jak ty, tak fajnie dobrać wszystko.
- Dzie.... - urwałam. -To on ! - krzyknęłam cich, pokazując palcem i wlepiając się w Zuzkę.
- Yyyy? Że który ? - szepnęła.
- No ten w niebieskiej bluzie.
- Oooooo ! Przystojniacha ! Ale ta babka koło niego to wgl nie pasuje. Nie ma gustu ! Ty masz fajniejszy i to dużo. I lepiej byś pasowała do niego.
- Dobra, dobra. Chodźmy już na lekcję.
- Okok.
Wchodząc do drzwi szkoły wyminął nas Bartek i przywitał się ze mną. Ale to była tylko wymiana słów ''cześć' . Dla mnie i tak to było dużo. Zuza widząc to uśmiechnęła się i poszłyśmy dalej. Do klasy weszłyśmy ostatnie. Pierwszą lekcją była muzyka z panię Łysiak. Była ona także moją nauczycielką w szkole muzycznej,. Uczy mnie grać na gitarze, więc od razu na pierwsza lekcje kazała mi wziąć gitarę. Zuza została w naszej ławce, a ja poszłam usiąść przy biurku nauczycielki. Wyjęłam gitarę, nastroiłam i słuchałam kazania, które głosiła p.Łysiak.  Po 15 min. powiedziała :
- Madziu kochanie, zacznijmy może coś śpiewać. Co proponujesz ?
- Yyyy... Może niech klasa zadecyduje. - odpowiedziałam.
- Dobrze, więc co chcecie śpiewać ?
- 'Ona tańczy dla mnie' ! - krzyknęła Zuza
- Świetnie ! A ty Zuziu gdzie masz basy ? - spytała pani.
- Yyyy... No w domu, a co ? Nie kazała mi pani przynieść.
Zuza chodziła do tej samej szkoły muzycznej co ja, tyl;ko do innego nauczyciela. Zna p. Łysiak, gdyż częśto czeka na mnie i przychodzi do klasy. Wtedy razem gramy i pani Łysiak jest w raju. Mówi że jesteśmy zgranym duetem i razem podbijemy scenę : D
- Dobrze, dobrze. Już się nie tłumacz. Ale na następną lekcje przynieś. Reszta klasy jak na czymś gra to niech przyniesie instrumenty. Może jakiś zespół stworzymy. Madziu graj. A reszta śpiewa.
Zaczęłam grać. Klasa fałszowała na maksa, ale Łysiak ich nie słuchała, była zajęta oglądaniem jakiejś gazety. Śpiewaliśmy dużo piosenek, ale najlepiej szła nam "Lili" :D Zadzwonił dzwonek i wyszłam na korytarz, tam spotkałam Bartka.
- Hej, oprowadzić cię po szkole ? - zapytał.
- Niee, no coś ty. Mniej więcej już się połapałam gdzie co jest.
- Aaaa.... To okay. A ile masz dziś lekcji ?
- 7. A co ?
- Bo pomyślałem, że może poszlibyśmy do parku na spacer. Albo gdzieś.
Zatkało mnie. Ma dziewczyne i próbuje do mnie zarywać, dziwne :o
- Twoja dziewczyna nie będzie zazdrosna ?
- Nie mam dziewczyny. Więc jak ? Idziemy ? Proosze : )
- No okay.
- To do zobaczenia. - powiedział i puścił mi oczko.
Tak, nie ma dziewczyny. A ta lafirynda to niby kto ? Pewnie powie, że jego siostra. Chociaż to możliwe. Jakby się wpatrzyć to jakieś podobieństwo jest. Aaaa nie przejmuje się tym.
Ostatnia lekcja szybko minęła. Gdy wyszłam na podwórko przed skzołą, nikogo nie było.  Okłamał mnie i tyle. To pewnie były żarty a ja wszystko na poważnie wzięłam. Co ja sobie niby myślałam, że on będzie chciał być ze mną ? Boże, ale jestem głupia -_- Czekałam 10 minut i nikt nie przyszedł. Poszłam do domu.
Byłam załamana. Jak nie chciał się spotykać to po co to proponował ? Nie rozumiem go. Zjadłam obiad i poszłam do Zuzy. Postanowiłyśmy pójść do galerii kupić jakieś ciuch i wgl. Postanowiłyśmy kupić lody, poszłyśmy do kawiarni, a tam Bartek z tą 'Blondi' . Myślałam, że się rozpłacze, ale na szczęście się powstrzymałam. Wybiegłam...

czwartek, 11 kwietnia 2013

Gify.

Hejoo : D
Dzisiaj parę gifów. Przepraszam, ale nie dam rady dodać rodziału. Postaram się dodać jutro labo w sobotę :)





                              MIŁOŚĆ - zwykłe słowo, a tyle znaczy : ( a szczególnie TA osoba :/




                        -Cześć tu miłość, po sygnale zostaw wiadomość. Nigdy jej nie odsłuchała :/



                     Miłość przetrwa wszystko nawet te najgorsze chwile. TA osoba, jeśli na prawdę Cię kocha,                          zostanie zawsze z Tobą i będzie się opiekować lepiej niż swoim zwierzątkiem : )




                    Przyjaźń, która przetrwa wszystko to taka, w której jest zaufanie i miłość siostrzana : )




Napiszcie czy podoba wam się to opowiadanie : )
Pozdrawiam : *

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 2

-MAŁA ! Wstawaj! Już 7.00 ! Trzeba iść do szkoły !
- Nie tatusiu, nie mam siły . - wymamrotałam spod poduszki.
-Chodź, chodź nie marudź ! - powiedział ściągając ze mnie kołdre.
- Tatooo !
- Zrobiłem już śniadanie, lepiej się pośpiesz bo nie zdążymy do szkoły.
Popatrzyłam na telefon. Miałam dwie wiadomości od Zuzy.
'Nie ide dziś do szkoły, jestem chora. Przepraszam :('
Odpisałam jej :
'Za co ty mnie przepraszasz ? Zdrowiej :*'
Zwlekłam się z łóżka i poszłam na dół do kuchni. Na stole było przyszykowane już śniadanie. Naleśniki z czekoladą ! Były moje ulubione.
- A co to za okazja ? - spytałam siadając.
- Żadna . - powiedział tata i zmierzwił mi włosy.
Po śniadaniu poszłam się ubrać. Postanowiłam włożyć na siebie : Czarne rurki, biały podkoszulek , jeansową kamizelkę, czarne trampki, do tego lekki makijaż, włosy wyprostowane rozpuszczone. Gdy wyszłam z łazienki czekała przed nią Kasia.
- Dłużej się nie dało pacykować ? - powiedziała ironicznie.
Uśmiechnęłam się do niej i poszłam do siebie do pokoju. Po chwili usłyszłam pukanie do drzwi.
-Tak ?
- Madzia ? Pomożesz mi wybrać ubranie do szkoły ? Bo musze fajnie wyglądać .
To była Kasia. Stała w drzwiach ze swoją słodką minką. Zawsze gdy miała problem z ubraniem się przychodziła do mnie i była kochającą siostrzyczką.
- Pewnie ! Pokaż ciuchy !
Uśmiechnięta otworzyła swoją szafę.
- No to tak : Ubierzesz fioletowe rurki, czarne trampki,  beżową bokserke, jeansową kurtkę. Hym ?
-A włosy ? - spytała.
- Aaaa no tak. Pofalujemy. Czekaj wezmę tylko lokówkę.
Po chwili mała była gotowa. Wyglądała ślicznie. Obie jesteśmy bardzo podobne do mamy, ale ona w szczególności. Odziedziczyła po mamie urodę, gdyż mama też była modelką. Ale gdy się urodziłąm postanowiła zrezygnować i poświęcić się rodzinie.
- Chodźcie już ! Zaraz się spóźnimy ! -krzyknął tata z dołu.
- Już idziemy ! - odpowiedziałam.
Zbiegłyśmy po schodach na dół. Gdy dojechaliśmy pod moją szkołę, dałam tacie i Kasi buziaka na pożegnanie i wyszłam. Przed budynkiem było mnóstwo ludzi.  Większośc siedziała na murku i opalała się. Ja postanowiłam wejść do szkoły. Na korytarzu prawie nikogo nie było. Chciałam wyciągnąć z torebki słuchawki do telefonu, ale nie mogłam ich znaleźć. 'Włożyłam' głowę do torebki i szukałam. Po chwili poczułam tylko że na kogoś wpadłam i już leżałam na ziemi. Podniosłam głowę do góry, żeby zobaczyć kto to. Był to wysoki brunet z niebieskimi oczami. Jego oczy mnie oczarowały. Od niego całego biło ciepło.
- Przepraszam. To moja wina. - powiedziałam podając mi rękę, aby pomóc mi wstać.
- Nie no co ty . To ja nie patrzyłam gdzie idę. - wstałam, uśmiechając sie do niego.
- Bartek jestem.
- Magda, miło mi : )
- Chyba jesteś tu nowa, bo pierwszy raz cie tu widzę. Pierwsza klasa ?
- Taaak. A ty ?
- Trzecia : )
W tym momencie podeszła do niego jakaś dziewczyna i Bartek powiedział :
- Przepraszam, ale musze się już zbierać. Cześć !
- Cześć ! - powiedziałam, ale jego już nie było. Poszedł z nią.
Oparłam się o ścianę i zjechałam plecami w dół. Chyba się zakochałam. Był taki miły i ładny. Ale niestety... Ona. Pewnie jego dziewczyna. Wysoka brunetka, szczupła, mocny makijaż i wgl taka laska. Mi do niej daleko. Nie mam co marzyć. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Pierwszą mamy geografię. Nienawidzę tego przedmiotu, być może dlatego, że w gimnazjum miałam okropnego nauczyciela. Usiadłam sama w ławce. Oparłam głowę o ręce i siedziałam tak całą lekcje. Myślałam cały czas o NIM. Nie tylko na geografii, ale tez na pozostałych lekcjach. Ostatnia była matematyka.
- Panno Magdo ! Proszę skupić się na lekcji, a nie myśleć o niebieskich migdałach ! - krzyknęła nauczycielka.
- Yyyy ? Dobrze, przepraszam bardzo. - odpowiedziałam, ale i tak nie mogłam skupić się na lekcji.
Po lekcjach postanowiłam że pójdę do parku i tam sobie wszystko przemyśle. Położyłam się na ławce i myślałąm o nim. Jakby to było jakbyśmy byli razem i wgl. Czy gdyby nie to spotkanie to czy spotkalibyśmy się jeszcze kiedyś ? Nic nigdy nie wiadomo, co zapisane jest w górze. Leżałam tak koło godziny i postanowiłam pójść do domu. Tam czekała mnie 'niespodzianka' . Ledwo otworzyłam drzwi, a tu przybiegła do mnie Kasia i wtuliła się we mnie.
- Co się stało słonko ? - spytałam
- Zerwał ze mną... - powiedziała pochlipując.
- Kto ? Krzysiu ?
- Tak, ten drań ! Powiedział, że nie jestem wystarczającą ładna , żeby być jego dziewczyną.
- Co ? Nie wystarczająco ładna ?! Zobaczy sobie. Jutro tak cię odszczele, że cie nie pozna. Zgoda ?
- Yhy : ) - powiedziała Kasia i przytuliła mnie. - Dziękuję !
Cieszyłam się że mogę jej pomóc. Ale zdziwiło mnie to że taki mały chłopak a taki przemądrzały. Ja to nawet w jej wieku nie marzyłam o chłopaku, a ona ? No takie życie.  Mam nadzieję, że mi sie w końcu poszczęści. .